Tym razem, to już nie była walka o punkty i mistrzostwo, lecz towarzyskie spotkanie w gronie szesnastki.
Niestety szalejąca na Podhalu grypa i na prawdę paskudna pogoda sprawiły, że nad nasz staw przyjechało tylko dziewięciu najtwardszych. Ryby swoim żerowaniem dostosowały się do aury i brały raczej mizernie, choć oczywiście każdy coś tam połowił. Do wiaderek trafiały w zasadzie tylko małe płotki, a jedyne większe ryby, to kilka średnich leszczy złowionych w drugiej turze przez Adama Kaczmarczyka i Sebastiana Mensfelda. Nad to jeden szczupak zjadł plotkę, tyle, że razem z mormyszką. Mimo to spotkanie przebiegało w nie spotykanie miłej i luźnej atmosferze. Co równie ważne, na koniec wszyscy zauważyli, że pewne sprawy zaczynają w naszym kole pomału wracać na właściwe tory i oby tak dalej !!!
Najlepszy tego dnia okazał się Marek Kolasa, zaś pamiątka za największą rybę powędrowała do Sebastiana Mensfelda.
Opublikuj komentarz